Przygotowania do świąt, czyli nasz Family Human Resources.

Święta Bożego Narodzenia to czas spotkań z najbliższymi. W wielu domach ludzie spotykają się przy stołach zazwyczaj w czteroosobowym, rodzinnym gronie. Model rodziny- rodzice z dwójką dzieci jest jednym z najbardziej popularnych modeli rodziny w Polsce. Do świątecznego stołu w takich rodzinach często dosiadają się jeszcze dziadkowie lub wujkowie i wigilia na sześć czy osiem osób. W niedużym mieszkaniu może wydawać się naprawdę duża. Ale to jest sytuacja zazwyczaj od święta. W naszej rodzinie taki stan to codzienność, osiem osób każdego dnia zasypia, budzi się, funkcjonuje w jednym domu! I nie jest to rodzina wielopokoleniowa. Tylko rodzice z dziećmi. A na święta rodzina najbliższa rozrasta się do piętnastu osób, z czego jedenaścioro to tylko my – mama, tata i dziewięciu synów. Jak przy stole pojawiają się dziewczyny synów i tylko dwie babcie to stanowimy dwudziestoosobowy skład!

 

Ale zanim przyjdą Święta…

Przed świętami w każdej rodzinie bieganina, porządki, planowanie zakupów, prezentów, aby te święta były bajeczne, jedyne w swoim rodzaju. Niestety nie każda rodzina może sobie na takie święta pozwolić. Zanim zaczniemy przedświąteczne zabieganie w naszej rodzinie, od kilkunastu lat okres tej  przedświątecznej gorączki wypełnia mam pomoc ubogim z naszej Parafii. Tak się złożyło, że od wielu lat działamy w punkcie charytatywnym przy Narodowym Sanktuarium Świętego Józefa. W punkcie tym pracują jeszcze 4 osoby i wspólnie pomagamy, aby te święta w wielu rodzinach były choć trochę radośniejsze.

Przed świętami organizujemy choinkę z serduszkami, na których są imiona dzieci, którym chętne osoby z parafii przygotowują paczkę świąteczną. Wszystko zaczyna się z początkiem listopada i kończy 20-22 grudnia. W pomoc przy organizacji całości włączeni są siłą rzeczy moi Panowie. Mąż pomaga w zorganizowaniu zakupu produktów do paczek żywnościowych dla rodzin i osób samotnych, chłopcy pomagają przy organizacji choinki, odbiorze paczek, wydawaniu pomocy potrzebującym. Jest to coś na wzór szlachetnej paczki lecz w miniaturowej wersji, choć czy pomoc ponad dwustu osobom z dziewięćdziesięciu rodzin, z przygotowaniem paczek dla ponad osiemdziesięciorga dzieci to miniatura?

W tym miejscu należą się serdeczne podziękowania dla wszystkich, którzy w jakikolwiek sposób włączają się w tę świąteczną pomoc i sprawiają radość tym, co tej radości na co dzień mają za mało. Niech Pan Bóg Wszystkim błogosławi. A ja szczególnie dziękuje osobom współpracującym  ze mną w Punkcie Charytatywnym.

 

Czas na nasze Święta…

Zajęcia w punkcie charytatywnym zsuwają na plan dalszy nasze działania w przygotowaniach przedświątecznych. Dobra organizacja to sukces, ale nie zawsze nam to wychodzi. Coś jest zaplanowane, aby zrobić w domu, a tu spotkanie wigilijne ministrantów, wigilia w szkole, czy na uczelni, coś wypada poza planem. Porządki przedświąteczne robimy z doskoku. Ja na tydzień przed świętami biorę urlop w pracy, aby móc pogodzić zadania w punkcie charytatywnym z funkcjonowaniem naszej rodziny. Logistyka jest wtedy bardzo ważna, aby wiele spraw załatwić po drodze. Przedświąteczne zakupy do domu spadają na męża. (teraz w związku z chorobą,, przy współudziale synów).

Mąż jest wspaniałym zaopatrzeniowcem. Nasze porozumienie jest telepatyczne. Ustalamy co prawda wcześniej, co trzeba kupić, ale jak o czymś zapomnę to mąż to zakupi. Czasami robi zakupy na zapas, ale w tak dużej rodzinie to konieczność. Nie mam problemu przygotowując posiłek, że czegoś zabrakło, a nawet jak czegoś do danej potrawy nie ma, to zmieniam plan i przygotowuję potrawę, do której mam produkty w spiżarce. Dla mnie to nie problem, natomiast dla rodziny niespodzianka, kiedy nastawili się na zupę buraczkową, a będzie pomidorowa – trochę pomarudzą, ale jedzą.

W przygotowaniach przedświątecznych pokutowała u nas zasada, nie ruszaj bo to na święta. A ile na te święta potrzeba? Później jest problem, żeby się nie zepsuło. Więc w tym tygodniu przed świętami choć trochę kosztujemy smakołyków, zakupionych przezornie przez męża.

 

Ubieranie choinki…

Porządki w domu planowane są dużo wcześniej, ale zazwyczaj wszystko spada na ostatnią chwilę. Później jest dużo nerwów, aby ze wszystkim zdążyć. Chłopaki czasem nas zaskakują działaniami porządkowymi, ale częściej im się nie chce zabrać. Więc często jest tak, że nie wszystko zaplanowane jest zrobione, ale czy przez to święta się nie odbędą?

Kiedyś, gdy dzieci były małe i mogliśmy liczyć tylko na siebie, choinkę (najczęściej żywą) ubieraliśmy wieczorem w przeddzień wigilii. Rano gdy dzieci wstały była wielka radość. Później przejęli to starsi synowie i ubieranie choinki było w wigilię rano, kiedy nakładał się czas przygotowania potraw wigilijnych z zakończeniem porządków.  Oj ciężko było. Masa kartonów z piwnicy z ozdobami świątecznymi lądowała w pokoju i ciężko było się przedrzeć. Maluchy radowały się coraz innymi ozdobami wyciąganymi przez starszych braci. Oj… bombka się zbiła. Mama – on ciągnie za lampki!  Ja chcę wieszać bombki, a on mi nie pozwala! Tata lampki nie chcą świecić… itd., itd… Kiedy już jednak stanęła choinka ubierana przez dziewięciu chłopców wyglądała uroczo…

Teraz choinkę mamy sztuczną. W pokoju również lądują kartony z ozdobami. Jest wtedy problem, który zapewne gości co roku w wielu waszych domach, gdzie które lampki powiesić, jakie bombki, łańcuchy itp. I zaczyna się… te lampki tu nie pasują!  …zawieszamy te, bo są energooszczędne, …zrobimy ją na złoto, …nie lepiej na srebrno, bo w  zeszłym roku była złota…  Teraz takie dobieranie trwa nawet dwa dni zanim ustalony zostanie styl, w jakim ma być ubrana choinka. Jest śliczna, ale te ubierane małymi rączkami chłopców, których mąż podnosił, żeby mogli powiesić bombki najwyżej, udekorowane papierowymi ozdobami zrobionymi przez nich w szkole, okręconymi metrowymi łańcuchami sklejonymi z kolorowych pasków papieru, trochę koślawe, trochę niesymetrycznie, choć przynoszą nam wspomnienia przemijającego czasu, to pozostają ciepłym śladem w naszych sercach, mimo trudu i kłopotów, o których się nie chce pamiętać…

 

Stół i menu…

Kiedy ta porządkowo-dekoracyjna gorączka ustaje zaczynają się przygotowania do wieczerzy. Samo nakrywanie stołu potrafi zająć półtorej godziny! Trzeba policzyć ile osób będzie na wieczerzy, przygotować nakrycia – talerze, filiżanki, sztućce. Uprasowany biały obrus ląduje na długim stole, pod obrusem sianko. I Nawet się człowiek nie obejrzy, a tu godzina już zeszła. Pięknie wygląda zastawiony stół: odświętne dekoracje stołu, serwetki, stroiki ze świecami – cudnie- takim widokiem można się napawać i to by wystarczyło. To dzieło to sprawa kierownicza Wojtka i po trochu młodszych braci. Mnie w tym czasie zajmują sprawy kuchni. Ciasta i wszystkie potrawy robimy na ostatnią chwilę, aby były świeżutkie.

W naszym domu od zawsze króluje zupa grzybowa. Wiele lat grzyby do zupy wigilijnej  otrzymujemy od bliskich naszemu sercu osób – zapalonych grzybiarzy: mojej mamy Haliny, a od kilkunastu lat również od mamy synowej Ani – Eli. Zięciowie nie narzekają i czują się dobrze.

Oprócz zupy grzybowej w menu wigilijnym w naszej rodzinie figuruje:  obowiązkowo karp panierowany, dodatkowo panierowane filety rybne (bez ości), ryba po grecku, kapusta z grochem, kapusta z grzybami, kisiel z suszonych śliwek, fasolka w maśle, pierogi z kapustą i grzybami (zakupione przez męża ze sklepu, bo na robienie ich nie ma czasu),  makiełki i kompot z suszu.

Nie ma dwunastu potraw, choć kiedyś chłopcy doliczali chleb, masło cukier itp. i doliczyli do dwunastu. Jednak są taki potrawy, które najbardziej nam smakują. Zresztą nie wiem kto byłby w stanie spróbować dwunastu potraw. Po naszej skromnej ilości wszyscy narzekają na przejedzenie.

Po kolacji desery – ciasta: sernik, piernik makowiec, orzechowiec, keks, przez kilkanaście lat również był tort piernikowy – super smak, do którego tęsknie- od cioci Danusi. Dostałam przepis, bo ciocia już nie jest w stanie go zrobić, ale, że do przygotowania go trzeba zabrać się tydzień przed świętami to o nim zapominam.

 

Od kuchni…

Moim skrzywieniem w kuchni jest to, żeby wszystkie potrawy były wykonane na ostatnią chwilę, żeby były świeże. Przez takie podejście sama czasem nie mam czasu dla siebie, ale nie narzekam. Grunt to organizacja i tu nie chwaląc się w kuchni wychodzi mi to dobrze. Zresztą przed każdą imprezą rodzinną – chrzciny, komunia – podstawą była dobra organizacja pracy. Mąż zakupy i prace w domu, chłopcy porządki ,pomoc w kuchni, wszystko zaplanowane i na czas zdążyliśmy się wyrobić. Jeszcze gdy były dzieci małe, trzeba było im przygotować białe koszule, garnitury (pięć uszyłam sama, bo w sklepach nie było jak teraz) i ubrać. Och jak temu podołaliśmy, to wierzyć mi się teraz nie chce. My dwoje, przygotować przyjęcie komunijne, odświętnie ubrać pięciu, sześciu chłopców i ze wszystkim zdążyć! Ach siły i młodość

Wracamy do kuchni w wigilię. Moje działania tutaj zaczynają się od siódmej rano. Kuchenka na cztery palniki, piekarnik na okrągło. Tu gotuje się kapusta, tam grzyby, groch, kompot. Jeden z chłopców obiera włoszczyznę, inny przygotowuje ciasto. Trzy osoby  w kuchni wystarczą, więcej przeszkadza. Jedno ciasto wychodzi z pieca drugie wchodzi. Kapusta z gazu, na gaz garnek z zupą i tak do wieczora.  Potrawy gotowe, stół ubrany, wszyscy po kolei okupują łazienkę, ubieramy się odświętnie trzymając nerwy na wodzy czekamy na ciąg dalszy…

 

Najważniejsze…

Wszystko kręci się wokół spraw przyziemnych i tak będzie zawsze, jednak nie możemy zapominać dlaczego to wszystko robimy. Staramy się, aby poza porządkiem w domu zrobić porządek w naszych sercach. Mimo nerwów i zabiegania musimy zatrzymać się na chwilę, znaleźć czas na konfesjonał modlitwę, bo przecież wszystko to zewnętrzne jest na pamiątkę tego, który przyszedł na ziemię dla naszego zbawienia – dla Boga żywego. Przed każdym z nas jest ten cel ostateczny, na który też musimy być przygotowani…

Autor: Hanna Szkudlarek

 

 

Kiedy stół jest już gotowy i większość rzeczy jest już przygotowana zaczynają się zjeżdżać tak zwani „młodzi” czyli już nie dzieci ale nadal dzieci. Mimo ze najstarszy ma już dwójkę dzieci. I przychodzi czas wieczerzy o wigilijnej o której w późniejszej części, która wleci już we święta!

 


6 Komentarzy

Michał · 22 grudnia 2019 o 00:27

Świetna robota Wojtek! 🙂

Michał · 22 grudnia 2019 o 00:27

No i oczywiście Mama! <3

Aleksandra · 22 grudnia 2019 o 16:35

Jestem i zawsze byłam pod wrażeniem logistyki i przede wszystkim miłości Waszej rodzinki ❤️
Moje gratulacje!

    Jasiek · 22 grudnia 2019 o 18:56

    Tak to wygląda! Święta to wspaniały, ale i pracowity czas. Dzięki wielkim zasługom naszej Mamy co roku mamy piękne święta. A dzięki obecności każdego z nas zawsze w domu jest rodzinnie.

Pata bloguje · 23 grudnia 2019 o 07:28

Czekałam na to! Ale super! Chcemy więcej! ❤

    Bozena · 25 października 2020 o 18:12

    Wspaniała Rodzinka!
    Jestescie wszyscy niesamowici.

    Zostańcie z Bogiem,

    Bozena

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.