Zgubiliśmy dziecko!

Dzisiaj opowiem Wam historię, z której do dziś się śmiejemy, choć wtedy najedliśmy się strachu. Zastanawiacie się pewnie „jak można zgubić dziecko?” – tak się składa, że mamy historię niczym Kevin sam w Nowym Jorku.

 

Było to jesienne, sobotnie, ciepłe popołudnie 2005 roku. Tata, aby zmniejszyć przelicznik osoby na metr kwadratowy w mieszkaniu postanowił, że przejdzie się z nami na spacer. Mama mogła w tym czasie spokojnie zrobić kolację. Najstarsi mieli zająć się porządkiem i nakryć do stołu. Tata z  najmłodszymi #8, #7, #6, #5 wyszli i skierowali się w stronę parku. Nie zabrali ze sobą ani piłki ani innych zabawek – ot zwykły spacer i zabawa na placu zabaw. Po drodze, dzieci namówiły Tatę, aby wejść do znanej księgarni, obok której przechodzili. Była usytuowana na parterze przy wejściu z ulicy. No wiecie – super zabawki, gry, nowe egzemplarze gazetek i komiksów – nie wszystko co chcieliśmy, mogliśmy mieć, to chociaż lubiliśmy te rzeczy pooglądać w sklepie. Chłopaki dopadli do regału i pochłonęło ich oglądanie komiksów, a Tata skorzystał z tej chwili i przeglądał prasę, drugim okiem spoglądając na dzieci. Jednak dla #8, który miał wtedy 3 lata, nie było rzeczy, która przykułaby jego uwagę. Czytać nie umiał, zabawki zamknięte w opakowaniu, wszystko wysoko na półkach, więc …. po prostu sobie wyszedł.

Chwila nieuwagi i zniknął! Choć Tata szybko się zorientował, że małego stracił z oczu,  zestresowany sprawdził czy nie ma go pomiędzy innymi regałami – jednak już nie było go w sklepie.  Spanikowany Tata zawołał #5, #6 i #7 i szybko podbiegli do wyjścia, aby dogonić młodego na zewnątrz. Gdy chcieli wyjść z księgarni nagle zapiszczały bramki i ochroniarz zatrzymał Tatę.

Tata zaczyna się tłumaczyć, że „3-letnie dziecko uciekło mi ze sklepu na ulicę”, a ochroniarz skwitował to: „Tak tak, znamy już takie numery” i kazał Tacie opróżnić kieszenie.

Okazało się, że portfel, który niedawno kupił, miał zabezpieczenie i w niektórych sklepach uruchamiały się bramki antykradzieżowe. Gdy już udało się zlokalizować problem, ochroniarz wypuścił Tatę i rozpoczęło się gorączkowe pytanie przechodniów, czy ktoś nie widzieli 3-letniego chłopca, ale niestety…nikt.

Tata z #7, #6 i #5 sprawdzili okolicę. Księgarnia była blisko mieszkania, więc było możliwe, że #8 sam trafił do domu. Szybko wrócili do mieszkania, a Tata z resztką nadziei zerknął pośpiesznie do każdego pokoju i z zadyszką powiedział do Mamy:

„Kochanie, tylko się nie denerwuj, ale #8 się zgubił… „

Szok, niedowierzanie! Lecz Mama, mimo emocji, zachowała zimną krew i wkroczyła do akcji zadaniowo – zadziałała ze sprawnością jak Delta Force. Przywołała wszystkich i rozdzieliła starszym synom różne kierunki w okolicy do przeszukania. Wybiegli z domu.

 

Tata w tym czasie z domowego telefonu zadzwonił na policję, aby poinformować o zaginięciu dziecka. Mama, będąc w ciąży z #9 musiała zostać w domu z najmłodszymi, w nerwach obserwując okolicę z okna. Dla niej każda minuta oczekiwania się dłużyła. Została tylko modlitwa o to, aby nie spełniły się najgorsze scenariusze, które kłębiły się jej w myślach. Policjant z przejęciem prowadził z Tatą wywiad, aby ustalić jak najwięcej szczegółów i wysłać jak najszybciej patrol. Lecz rodzice z emocji nawet zapomnieli w co ubrany był syn. Był to ciepły dzień pozwalający na ubranie tylko koszulki i spodenek. W domu zawsze było dużo  dziecięcych ubranek i ciężko było sobie przypomnieć co akurat dziś ma na sobie każde z dzieci. Jedno było pewne, że miał czerwoną czapkę.

W tym czasie, gdy policjant próbował ustalić chociaż wygląd dziecka i charakterystyczne cechy, na komisariacie rozległ się głos, że ktoś telefonicznie zgłasza znalezienie dziecka. Od razu przyjmujący nasze zgłoszenie zawołał tego policjanta i po rysopisie udało się ustalić, że to nasza zguba!

Rodzice odetchnęli z ulgą. Tata wsiadł do samochodu i pojechał na miejsce, w którym został znaleziony.

Był pod opieką troskliwej starszej kobiety, którą zaniepokoiło samotne dziecko. #8 ucieszony z widoku Taty, puścił rękę Pani i wbiegł w ramiona ojca, mocno się wtulając. Tata z emocji i ulgi uściskał syna. Po chwili, trzymając wciąż na rękach wtulonego synka podziękował po stokroć Pani, która z troską się nim zajęła. Zapewne wiele osób mijało go, a tylko ta kobieta zaniepokoiła się dzieckiem bez opiekuna w pobliżu i opowiedziała Tacie co się wydarzyło.

 

Okazało się, że na nic by się zdały poszukiwania w okolicy księgarni, ponieważ maluch po wyjściu, zamiast wrócić do domu, zobaczył odjeżdżający autobus z pobliskiego przystanku. Pomyślał o wycieczce na działkę rekreacyjną, na której dzień wcześniej był z mamą i braćmi. Wsiadł do podjeżdżającego autobusu. Dla 3-latka zapewne każdy autobus tam jeździł. Usiadł sobie na wolne siedzenie i patrząc przez okno wypatrywał miejsca, które znał i chciał wysiąść, jednakże dojechał do pętli na obrzeżach miasta. Dookoła było wielu dorosłych, więc nie wzbudzało to podejrzeń, że jedzie jeden pasażer na gapę bez opiekuna. Wszyscy pasażerowie wysiedli i rozeszli się w swoje strony. Zainteresowała się nim starsza Pani, która również wysiadła i po kilku krokach obejrzała się za siebie.

Przed autobusem został tylko mały chłopiec i rozglądał się, w którą stronę teraz należy iść. Wróciła się i zaczęła z nim rozmowę:

Pani zapytała: Gdzie jest Twoja mama, gdzie tata?

#8: Na działce

Zaskoczona i zdezorientowana Pani dopytała: A gdzie jest ta działka?

#8 wskazując paluszkiem: Tam! Chodź!

I tak z przystanku „Rzymska Romańska” doprowadził panią do czerwonego punktu na mapie i pytając się w domach po drodze, czy to Państwa dziecko.

Ja sam, ja sam.

Wiecie, to ten etap kiedy dziecko wszystko chce robić „ja siam”, wszystko wie i ma więcej odwagi. Pani złapała go za rączkę, idąc poboczem ruchliwej ulicy mając nadzieje, że ta działka jest blisko i bezpiecznie odprowadzi dziecko do rodziców. Z pewnością siebie prowadził Panią dalej i dalej, odpowiadając na pytania Pani, że to „tam”. Nikogo też nie spotkali po drodze. Po około półgodzinnym podążaniem za wskazówkami Pani doszła do wniosku, że najlepszym wyjściem będzie wejść do sklepu i wezwać policję. W tamtym czasie starsze osoby nie miały przy sobie telefonów komórkowych, a dom tej Pani był w przeciwnym kierunku od pętli autobusowej. Oczekując na przyjazd rodziców Pani kupiła mu soczek w kartoniku z rurką i świeżutką drożdżówkę. Usiedli sobie na ławeczce przed sklepem i Pani opowiadała mu bajkę. Jesteśmy wdzięczni za troskę i zaangażowanie tej cudownej kobiecie.

I tu mamy pytanie: to dziecko się zgubiło, czy rodzice zgubili dziecko?

Ktoś może pomyśli, że to skrajna nieodpowiedzialność? Nie. Idealny rodzic nie istnieje.
Każdemu może się to zdarzyć, nieważne czy ma 1 dziecko pod opieką, czy 5, czy 9.

Była to bardzo stresująca sytuacja, za sprawą której Mama i Tata ma pewnie kilka dodatkowych siwych włosów. Na szczęście #8 nie ma żadnej traumy zgubionego dziecka, a rodzice nie stali się przewrażliwieni, lecz bardziej uważni, ucząc też wzajemnej uważności wszystkich synów.

Czynników było kilka, na pewno jest z tej sytuacji niezła nauczka.

Mama zawsze uczyła nas wszystkich formułki: „Nazywam się XXXXXX Szkudlarek, mieszkam na ul. XXXXXX, numer telefonu do domu to XX XXX XX XX”  i każdy z nas, gdyby się zgubił z pewnością wiedział już co zrobić, aby poprosić o kontakt z rodzicami. Do dziś każdy z nas pamięta ten numer telefonu, który już od wielu lat jest nieaktywny. Na szczęście nigdy więcej sytuacja się nie powtórzyła.

 

A dziś dzień dziecka! Każdy z nas dziś może obchodzić to święto, wracając do wspomnień, które dziś wywołują ciepłe emocje, śmieszne anegdotki, czy przeżyć na nowo dziecięcą radość. Spróbujmy ODNALEŹĆ w sobie nasze wewnętrzne dziecko. Za czym ono tęskni, o czym marzy! Dziś możemy to spełnić i nie przejmować się, że w tym wieku „nie wypada”. W każdym z nas jest ten mały chłopiec/dziewczynka – jeśli się zgubiło to je odnajdź, jeśli jest smutne to pociesz i przytul je, wybacz sobie. To działa!

A dziś może czas zrobić coś szalonego?

Skakać po kałużach!

Ulepić coś w piaskownicy!

Pohuśtać się na huśtawce!

Zjeść ulubiony smak lodów!

Odwiedzić miejsce z dzieciństwa!

Poprosić mamę czy babcię o ulubioną potrawę, która przypomni nam smaki dzieciństwa!

Pobawić się z dziećmi bez krępacji, jakbyśmy byli ich rówieśnikami!

To nasz dzień ! Bawcie się dobrze i beztrosko!

 

 

 

 

 

 

 

 

 


0 Komentarzy

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.