Święta
Przeszłe i teraźniejsze święta Wielkanocne
Poniższy tekst pochodzi z kartek z pamiętnika naszej Mamy i wspomina święta Wielkanocne.
Czy wiecie, że nasza Mama pomimo tego, że ma ogrom obowiązków znajduje jeszcze czas na zapiski w swoim pamiętniku?
Taki pamiętnik to bardzo osobista rzecz, nie mniej udało nam się namówić mamę, aby dodać z niego post na bloga – bez poprawiania i zmian tekstu. Niech Was nie zmylą słowa, że dzisiaj jest Piątek lub Niedziela – chociaż podczas panującej epidemii tylko kalendarz wie jaki jest dzień tygodnia.
Zapraszam do lektury autentycznej kartki z pamiętnika z podpisem święta:
„Witam wszystkich w okresie Wielkiego Tygodnia.
Za nami Wielki Czwartek. W tym roku z powodu ograniczeń epidemiologicznych wszystko jest inne. Corocznie w czasie Triduum Paschalnego całą rodziną uczestniczyliśmy w liturgii w Bazylice św. Józefa. Chłopcy z racji obowiązków ministranckich jako służba liturgiczna, a my z drugiej strony ołtarza. Mąż często dokumentował te wydarzenia celem umieszczenia na stronie parafialnej.
W tym roku z racji ograniczeń wprowadzonych przez Rząd w wyniku pandemii koronawirusa skupiliśmy się na internetowym połączeniu z Bazyliką i w naszym domu uczestniczyliśmy w sprawowanej Eucharystii. Byliśmy w tym czasie razem w gronie domowników. Na stole nakrytym białym obrusem w centrum stał Krzyż zasłonięty białym materiałem, płonące świece i laptop, dzięki któremu w łączności z celebransami mogliśmy uczestniczyć duchowo w Eucharystii.
W Wielki Czwartek:
po powrocie z kościoła taką naszą tradycją rodzinną jest uroczysta wspólna kolacja. Jest ona na pamiątkę ostatniej wieczerzy. Nie pamiętam kiedy u nas się to narodziło, ale chyba ponad dwadzieścia lat to celebrujemy. Specjalnie na ten przedświąteczny dzień w menu „wieczerzy” jest ciepła kaszanka, świeża kiełbasa, pachnąca szynka z chrzanem, świeży chleb. W miarę postępu lat przybywało nas przy tej wieczerzy, ale dopiero z Anią –żoną Adama, było nas dwanaścioro. W zeszłym roku kolację spożywaliśmy w gronie 16 osób. Wczoraj przy stole zgromadzili się tylko domownicy.
Dziś Wielki Piątek:
dzień męki Pana Jezusa. Post ścisły, kto może to o chlebie i wodzie – tego dnia nie ma u nas obiadu. Centrum tego dnia to liturgia Męki Pańskiej. Również dziś będziemy w sposób „wirtualny”, ale w czasie rzeczywistym uczestniczyć rodzinnie w naszym domu w Liturgii. Chłopcy jako służba liturgiczna mogliby służyć fizycznie w Kościele, bo ograniczenia co do liczby 5 osób w nie dotyczą ministrantów, ale zdecydowali, że będziemy razem w domu.
Co roku uczestniczyliśmy też w Drodze Krzyżowej, która sprawowana była tego dnia w parku przy Bazylice, dziś jest to niemożliwe, więc sami rodzinnie odprawimy Drogę Krzyżową.
Może uda się nam bezpiecznie po liturgii nawiedzić Kościół, aby choć chwilę móc adorować Pana Jezusa w grobie, jeśli nie, to uczynimy to duchowo w domu.
Dzień dobry w niedzielę Zmartwychwstania Pańskiego.
Trochę pracy nad przygotowaniami do Świąt Wielkiej Nocy nie pozwoliły mi na podzielenie się z Wami na bieżąco swoimi myślami.
Sobota minęła jeszcze na porządkach, bo chłopaki nie wypełnili swoich zadań porządkowych w ciągu tygodnia to zebrało się to na sobocie. W związku z tym, że nie mieli zajęć ministranckich, które wypełniali co roku, nie musieli nigdzie wychodzić, to mogli oddać się jeszcze działaniom w domu. Tegoroczny sytuacja, że nie można święcić pokarmów i nawiedzać Grobów Jezusa w Kościołach odebrała tej sobocie wielkiego tygodnia całe sacrum. Nie mamy już co prawda małych dzieci które, wspominając z perspektywy czasu, najbardziej cieszyły się na wędrówkę z koszyczkiem do święcenia to nie było takiego żalu, wiedząc że pokarmy można pobłogosławić przed świątecznym śniadaniem.
Znacie to uczucie? Szczególnie rodzice minimum dwójki dzieci?:
Kiedy dzieci były małe to przygotowywałam 4, albo 5 koszyczków, bo każdy maluch chciał mieć swój koszyczek. W miarę jak chłopaki dorastali to trzeba było delegować najmłodszego z koszyczkiem do święcenia, bo kawalerce już nie w smak było wędrować z koszyczkiem.
W sobotę po południu co roku wybieraliśmy się na adorację Grobu Pańskiego w pobliskich kościołach: Garnizon, Jezuici, Franciszkanie, Katedra i Bazylika, gdzie uczestniczyliśmy co roku w Liturgii Wigilii Paschalnej.
Obecnie wystrój kościołów można było obejrzeć w internecie. Mężowi z najmłodszym synem udało się adorować Jezusa w Bazylice, gdzie mąż robił zdjęcia, by inni mogli odwiedzić Grób Jezusa wirtualnie. W domu przygotowaliśmy ołtarzyk z Krzyżem pod welonem i płonącymi świecami, gdzie można było w cichości adorować duchowo Jezusa.
W wielką sobotę:
o 20.00 zebraliśmy się uroczyście na Liturgii w domu, korzystając z przekazu internetowego z kościoła św Gotarda.
Chrystus zmartwychwstał prawdziwie zmartwychwstał Alleluja!
Niedziela zmartwychwstania Pańskiego.
Do śniadania Wielkanocnego zasiedliśmy w osiem osób. Każdy z nas zastosował się do prośby by świętować w gronie domowników, więc nie byliśmy w pełnym rodzinnym gronie.
Wojtek odświętnie udekorował stół, na którym oprócz baranka z chleba stanęła misa z 30 jajami, półmiski z szynką, biała kiełbasa, wędzona kiełbasa, bigos, chrzan, masło, chleb, owoce oraz ciasta. Po uroczystym błogosławieństwie stołu i modlitwach zaczęliśmy ucztę. Chłopki, jak co roku „walczą na jajka”- polega to na tym, że uderzają jajkiem o jajko i kogo jajko nie pęknie ten wygrywa i walczy dalej. W tym roku było trochę utrudnienia, bo część jajek pękła już przy gotowaniu.
Jeszcze kawa, ciasto i każdy narzekał na przejedzenie.
Na obiad, który był o 15. Zrobiłam żurek na kiełbasce – symbolicznie około 5 litrów i kotlet panierowany po 1 sztuce na głowę z ziemniakami i mizerią. Kolacji już nikt nie chciał, bo co chwile znikało jakieś ciasto.
Tak minął świąteczny dzień.
Wspominaliśmy, różne święta oglądając trochę zdjęć. Teraz już chłopaki przygotowują się do świąt sami. Pralka w tygodniu przedświątecznym pracuje na pełnych obrotach – zasłony, firany, pościel. Lubię jak to wszystko jest poprane zaraz po zmianie. Przypomnienie o posiadaniu czystych koszul, wyprasowanych spodni też powodowało uruchomienie pralki.
Jak zajmowałam się tym sama to były czasy, kiedy na dwa dni świąt prasowałam co najmniej 20 koszul, żeby były w zapasie na każdy dzień, 10 par spodni, marynarki, czyste kurtki na świąteczny spacer. Mąż organizował krawaty i wypastowane 10 par butów. Nie do wyobrażenia było, abyśmy święta spędzali nie będąc odświętnie ubrani. Teraz również, mimo, że byliśmy tylko w gronie domowników i nie musieliśmy nigdzie wychodzić nie mogło braknąć odświętnych ubrań – chłopcy i mąż na śniadaniu byli w garniturach, a ja w świątecznej sukience.
Przygotowanie potraw
Przygotowanie potraw na święta nie zajęło też dużo czasu, bo poza bigosem, sernikiem i drożdżowym plackiem to nic więcej nie przygotowywałam . Stwierdziłam, że w związku z tym, że nikt nas nie może odwiedzić to dużo potraw nie potrzeba, a i tak wszyscy będą przejezdni. W wędliny i mięso zaopatrzyli nas synowie, mąż zrobił ostatnie zakupy w piątek. Więcej czasu zajęło mi przygotowanie odświętnego wystroju domu. Prasowanie zasłon, firan, obrusów i ogólnie pojęte porządki. Angażowałam w to synów, ale coś to szło opornie. „Szkolni” migali się tłumacząc jakimiś zaległymi prezentacjami do wirtualnej szkoły (choć środa była ostatnim dniem zajęć zdalnych), starsi czterej byli w wielkim tygodniu oddać krew, bo w związku z epidemią odnotowuje się jej braki.
Cały ten przedświąteczny czas był jakiś powolny, nie było takiej presji czasu, a i modlitwy było więcej.
Poniedziałek Wielkanocny
Dziś dłużej pospaliśmy, a z łózek wyciągnął nas Józef, który pamiętał o lanym poniedziałku. Chłopaki pooblewali się trochę wodą, ale w miarę rozsądnie i nie potrzeba było naszej interwencji, jak to czasami bywało wcześniej, kiedy pościel trzeba było suszyć, bo ściany jakoś same wyschły, a na podłodze była ślizgawka od rozlanej wody. Pewnikiem się starzejemy, bo ta tradycja zanika – no chyba, że dziewczyny będą mokre.
Dziś śniadanie podobne do menu z święta wczorajszego – nikt się nie skarżył, a na obiad świąteczny rosół około 7 litrów i cztery pieczone kaczki w jabłkach (btw. chcecie dostać przepis? Poproście w komentarzu a na pewno się podzielimy). Jakaś leniwa kawa z ciastem i dzień się chyli ku zachodowi.
3 Komentarze
Tomek · 25 października 2020 o 18:26
..Z przyjemnością i wzruszeniem przeczytałem o Was tekst w internecie. To dlatego trafiłem na rodzinka11.pl Redaktora tego blogu zaczęcam do ukazania trochę emocji w Waszej rodzinie. Chętnie wysłuchałbym też kilku wypowiedzi. Tak zwane 100% można przecież zrobić komórką. Życzę powodzenia. Będę będę zaglądał na rodzinka11.pl
Ula · 25 października 2020 o 20:05
Jesteście wspaniałą rodziną, z wielką przyjemnością i ciekawością czytam Wasze wpisy, które dopiero odkryłam. A zwłaszcza wpisy Mamy- może zaczerpnę pomysłów dla swojej rodziny i wychowania dzieci?
Serdecznie pozdrawiam i życzę Bożego błogosławieństwa.
Przeszyj to sam - Historia szyta grubymi nićmi - Rodzinka11.pl · 22 maja 2020 o 14:54
[…] https://rodzinka11.pl/2020/04/10/wielkanoc-2020/ […]